Tuesday, September 27, 2016

#72 Keddie Murders

Nieistniejący już dziś domek numer 28
Morderstwo rodziny Sharp jest jednym z tych, które powodują, że przestajemy czuć się bezpiecznie we własnych domach. Okrucieństwo tej zbrodni i tajemnica jaką jest owiana przeraża wielu do dziś. Glenn Sharp, zwana przez przyjaciół Sue, wynajmowała niewielki drewniany domek numer 28 na osiedlu zwanym Keddie w Kalifornii od listopada 1980 roku. Społeczność osiedla była zżyta, sąsiedzi znali się nawzajem i sobie ufali. Mało kto zamykał drzwi na klucz. Sue miała 36 lat i była samotną matką mieszkającą z piątką swoich dzieci. Nikt nie wie, co doprowadziło do tragicznych wydarzeń mających miejsce 11 kwietnia 1981 roku. Do morderstwa doszło prawdopodobnie późnym wieczorem, gdy w domu przebywała Sue, jej dwunastoletnia córka Tina, która wróciła do domu od sąsiadów około godziny 22,  dwójka jej najmłodszych synów i ich przyjaciel Justin, który został u rodziny na noc. Później tej nocy do domu powrócił jeszcze najstarszy syn John wraz ze swoim przyjacielem Danem Wingate. Nie wiadomo, czy chłopcy natrafili na morderców wchodząc do domu, czy rodzina została zaatakowana później. Jednak wczesnym rankiem następnego dnia, gdy do domu wróciła kolejna córka, Sheila, która nocowała u koleżanki zaledwie domek obok, Sue, John i Dana leżeli na podłodze w kałużach krwi. Nigdzie nie było śladu po dwunastoletniej Tinie. Natomiast, co niezwykłe, dwaj synowie i kolega Justin spali spokojnie w pokoju obok nieświadomi tego, co wydarzyło się w nocy.
Glenn "Sue" Sharp
Ręce i nogi ofiar były skrępowane taśmą izolacyjną i kablami. Sue i John zostali wielokrotnie pchnięci kuchennym nożem, poderżnięto im też gardła. Sprawcy zadawali tak silne ciosy, że nóż zgiął się w połowie. Dana został uduszony. Wydaje się, że sprawca lub sprawcy potraktowali go z mniejszym okrucieństwem niż pozostałych. Poza tym ofiarom zadano silne obrażenia dwoma różnymi młotkami. Głowa Sue została rozwalona na kawałki kolbą strzelby Daisy Powerline 880, z której odpadła muszka, co umożliwiło dokładne określenie rodzaju broni. Jednak sprawcy zabrali broń ze sobą i nigdy  nie została odnaleziona. Sprawcy prawdopodobnie przebywali dłuższy czas w domu rodziny Sharp torturując ich. Na drewnianej ścianie salonu znaleziono wiele wgłębień od ostrza noża, jakby ktoś bawił się wielokrotnie rzucając nim o ścianę.
Od lewej: John, Tina i Dana

Szczątki Tiny odnaleziono dopiero w 1984 po anonimowym telefonie. Jej czaszka i kości znajdowały się w odludnym miejscu aż 29 mil od osiedla Keddie. Z powodu zbyt dużego upływu czasu nie dało się ustalić przyczyny śmierci.
Pomimo znalezienia wszystkich ciał i wielu narzędzi zbrodni nie zatrzymano i nie oskarżono nikogo.
Według programu "America's Most Wanted" Justin, jeden z chłopców którzy przetrwali noc mógł widzieć morderców, lecz wyprzeć to z pamięci. Justin podał policji dokładny opis miejsca zbrodni tak, jakby tam był, mimo iż siostra chłopców wydostała ich z domu przez okno sypialni, by nie widzieli zakrwawionych zwłok. Justin został poddany hipnozie, podczas której podał rysopis dwóch sprawców. W rysunku sporządzonym na podstawie opisu chłopca wiele osób rozpoznało ojca Justina, Marty'ego Smartta i jego przyjaciela, Johna 'Bo' Boubede. Jednak nie było to wystarczającą podstawą do aresztowania mężczyzn. 
Portret sporządzony na podstawie zeznania Justina

Są teorie mówiące, że rodzina została zamordowana przez nieznanych ludzi, którzy mogli spotkać Dana i Johna wracających wzdłuż drogi do domu i zaproponować im podwózkę. Według innych wersji rodzina padła ofiarą pedofila, którego głównym celem było uprowadzenie Tiny.
Niedawno, bo latem tego roku, gdy wydawało się, że sprawa nigdy nie zostanie już rozwiązana policji udało się znaleźć młotek, który prawdopodobnie należał do Marty'ego Smartta, i który podobno zaginął mu na kilka dni przed morderstwem (jak twierdził). Młotek odpowiada jednemu z tych, których użyto podczas morderstwa 11 kwietnia. Nie podano zbyt wielu szczegółów, a sam Marty zmarł wiele lat temu. Mimo to we wszystkich zainteresowanych znów ożyła nadzieja, że morderstwo na Keddie zostanie w końcu rozwiązane.


Sue Sharp z dziećmi


 https://en.wikipedia.org/wiki/Jeff_Davis_8
 https://www.thoughtco.com/cold-case-the-keddie-cabin-murders-4108811
 http://keddie28.com/


Wednesday, September 7, 2016

#71 Rodzeństwo Beaumont

To ostatni post o zaginionych dzieciach, obiecuję! 

 Z jakiegoś powodu bardzo lubię zbrodnie z Australii, wydają się być bardzo specyficzne i zawsze zapadają w pamięć (na przykład Gatton Murders czy Taman Shud).
 Często można usłyszeć, że kiedyś było bezpieczniej. Dzieci bawiły się na ulicach i nic im nie groziło. "Kiedyś" było lepiej. Teraz jest źle i niebezpiecznie, dzieci grają w brutalne gry komputerowe, które wychowują ich na morderców, a pedofilia to nowa rzecz. I homoseksualiści też, taka nowa moda. A w ogóle każdy homoseksualista to pedofil. Tak jak każdy pijak to złodziej. Żartuję, ale takie rzeczy można dziś usłyszeć na co dzień, albo przeczytać w Internecie. Nie wiem, kiedy i gdzie istniało to kiedyś, w którym było lepiej i bezpieczniej, ale chciałabym się dowiedzieć.
Na pewno kiedyś ludzie mieli zwyczaj dawać dzieciom większą swobodę. Tak było też w przypadku rodzeństwa Beaumont.
 Jane (9lat), Arnna (7lat) i Grant (4lata) mieszkali z rodzicami na przedmieściach Adelaide w roku 1966. 26 stycznia trójka dzieci wsiadła do autobusu, by dostać się na oddaloną o 5 minut drogi plażę i deptak Glenelg. Pogoda była doskonała, a dzieci odbyły podobną wycieczkę dzień wcześniej. Najstarsza z rodzeństwa, Jane, uważała, że jest już wystarczająco dorosła, by samodzielnie zajmować się siostrą i bratem. Dzieci wyruszyły z domu około 10 rano i były oczekiwane z powrotem około godziny 14. Gdy nie wróciły do 19:30 rodzice zaalarmowali policję. W tej historii są już co najmniej dwa elementy, które nie powtórzyłyby się w dzisiejszych czasach - nikt nie puszcza tak małych dzieci na wycieczkę autobusem, nikt również nie czeka tak długo z zawiadomieniem policji, gdy dziecko znika. Kiedyś były lepsze czasy.
Arnne, Grant i Jane

Rodzeństwo było bardzo dobrze znane w okolicznych sklepikach w Glenelg. Sprzedawczyni w sklepie ze słodyczami pamiętała, że Jane kupiła tego dnia w jej sklepie drożdżówki i zapłaciła za nie banknotem jednodolarowym, mimo iż matka dała im jedynie monety. Wierzy się, że pieniądze dzieci mogły dostać od wysokiego mężczyzny, z którym były widziane. Mężczyzna miał około trzydziestu lat, jasne włosy i szczupłą, pociągłą twarz. Według świadków bawił się z dziećmi na plaży, a one zdawały się zachowywać przy nim bardzo swobodnie i z ufnością. Według zeznań listonosza, który znał dzieci bardzo dobrze, rodzeństwo znajdowało się na plaży jeszcze o godzinie 15. Biegały po plaży trzymając się za ręce i nikt im nie towarzyszył. Nie wiadomo, dlaczego zatem nie wróciły do domu na 14, lecz przypuszcza się, że listonosz pomylił godziny i widział dzieci wcześniej. Nikt dokładnie nie wie, o której Jane, Arnne i Grant opuścili plażę, oraz z kim. Po ogłoszeniu poszukiwań wiele osób zgłaszało się twierdząc, że widziało dzieci, jednak nie udało się ustalić niczego konkretnego. Kilka miesięcy po zaginięciu wpłynęło zgłoszenie kobiety, która w noc zaginięcia widziała mężczyznę z trójką dzieci wchodzących do opuszczonego domu. Według jej relacji chłopiec wyszedł w nocy na ulicę po czym został złapany agresywnym i gwałtownym ruchem przez mężczyznę i zabrany z powrotem do domu. Rano dom znów wydawał się opuszczony i nikt się już nie pojawił. Nie wiadomo, dlaczego kobieta zwlekała tak długo z tym zgłoszeniem, ani dlaczego nie powiadomiła o tym incydencie policji tej samej nocy (czy kiedyś widok mężczyzny z trójką dzieci wchodzących do opuszczonego domu był czymś normalnym?). W listopadzie 1966 roku pewien holenderski telepata, który zaangażował się w sprawę, wskazał nowo wybudowane magazyny nieopodal szkoły dziewczynek, jako miejsce, gdzie mogą znajdować się zwłoki. Właściciel budynku zorganizował zbiórkę, podczas której udało się zebrać 40 tysięcy dolarów na rozebranie budynku. Jednak najmniejszy ślad prowadzący do rodziny Beaumont nie został znaleziony. Co ciekawe, według śledczych dzieci miały przy sobie około 17 przedmiotów wliczając ręczniki, torby i ubrania. Żadna z tych rzeczy nigdy nie została znaleziona.
Plaża Glenelg w latach 60.

Około dwóch lat od zaginięcia rodzice zaczęli otrzymywać listy od Jane, oraz od mężczyzny, który miał je przetrzymywać. Porywacz chciał zwrócić dzieci rodzicom i wyznaczył nawet miejsce spotkania. Państwo Beaumont wraz z prywatnym detektywem udali się we wskazane miejsce, jednak nikt się nie pojawił. Później nadszedł list z wyrzutami, że prywatny detektyw spłoszył mężczyznę i potraktował go jako zagrożenie i zerwanie umowy. Żadne kolejne listy nie nadeszły. Dopiero w latach 90tych nowoczesne metody policyjne pozwoliły zbadać odciski palców i ustalić, że listy zostały napisane przez pewnego nastolatka jako żart.
Rodzice, Jim i Nancy Beaumont spotkali się z dużą sympatią i współczuciem ze strony opinii publicznej. Nikt nie obwiniał ich o zaginięcie dzieci, praktycznie każdy dawał swoim dzieciom taką samo swobodę i uważano to za bezpieczne. Sprawa rodzeństwa Beaumont była jedną z tych, które przypomniały społeczeństwu, że nigdy i nigdzie nie można czuć się zupełnie bezpiecznie. 
Jest kilka spraw zaginięć z lat 70, 80 i 90 łączonych z tą sprawą, ale o tym może kiedy indziej. 
Warto może jeszcze wspomnieć, że Jim i Nancy Beaumont żyją do dziś i mają kolejno po 90 i 88 lat.

https://www.newidea.com.au/beaumont-children-witness-comes-forward
https://www.theguardian.com/australia-news/2018/feb/02/beaumont-children-police-hoping-for-success-at-new-dig
 https://en.wikipedia.org/wiki/Disappearance_of_the_Beaumont_children

Monday, September 5, 2016

#70 Dziewczynka, która rozpłynęła się w powietrzu



Isabel Celis miała sześć lat, gdy zniknęła ze swojej sypialni w Tucson w stanie Arizona. Dziewczynka zajmowała pokój na parterze, w domu, gdzie poza jej rodzicami mieszali również dwaj bracia. 
Matka Isabel, Becky, nie zdawała sobie sprawy, że widzi ją prawdopodobnie po raz ostatni 20 kwietnia 2012, gdy o godzinie 23 kładła córkę spać. Na drugi dzień kobieta wyszła do pracy przed siódmą rano nie zaglądając już do pokoju Isabel. 
Becky i Sergio Celis
O godzinie ósmej odebrała telefon od męża, Sergia, z przeraźliwą informacją, że Isabel nie ma w łóżku, okno w jej pokoju jest otwarte na oścież, a siatka zabezpieczająca pokój przed insektami - wyrwana. Policja wezwana na miejsce próbowała pomóc rodzinie w poszukiwaniach, jednak po dziecku nie było śladu. Dużym tropem w sprawie okazało się być zeznanie sąsiadki, której okna wychodziły na tą samą stronę, co okno Isabel. Koło godziny szóstej rano kobieta słyszała męskie głosy, jednak nie umiała sprecyzować, czego dotyczyła rozmowa. Nie słyszała też głosu dziewczynki. Istotnie policjanci zabezpieczyli wiele odcisków butów pod oknem Isabel. 
Wiele osób wskazuje ojca dziewczynki, Sergia, jako zamieszanego w jej zaginięcie. Do prasy dotarły nagrania dwóch telefonów wykonanych na policję przez Becky i Sergio, tuż po odkryciu zniknięcia dziecka. W głosie Becky słychać autentyczny strach i panikę, w momencie, gdy zgłoszenie Sergia jest pełne opanowania. Mężczyzna nawet próbował żartować (Można posłuchać tutaj)
Jednak może być to spowodowane szokiem i niedowierzaniem w to, co się dzieje. Sergio jako mężczyzna mógł chcieć pokazać po sobie pozorny sposób i opanowanie, i może też przekonać siebie samego, że wszystko szybko się wyjaśni (bo jaki idiota żartowałby do policji zgłaszając przestępstwo, które chce, by uszło mu na sucho?). Pomimo tego Sergio nigdy nie został postawiony w stan oskarżenia.
Rodzina Celis wysunęła jednak podejrzenia w stronę kuzyna Becky Justina Mastromarino. Argumentem rodziny jest fakt, że Justin mieszkał niedaleko domu państwa Celis oraz, że wyjechał kilka dni po ogłoszeniu zaginięcia Isabel. W feralną noc Justin bawił się na mieście razem ze swoim przyjacielem. Mężczyźni wrócili do domu Justina około drugiej rano i spali do ósmej. Jednak ponieważ oboje tej nocy nadużywali alkoholu i palili marihuanę przyjaciel Justina nie jest wystarczająco wiarygodnym świadkiem, by zapewnić mu alibi. Justin nie chce rozmawiać z prasą i wynajął adwokata. Nie ma jednak podstaw, by postawić mu zarzuty. 

Sprawdzenie wszystkich kamer przemysłowych w pobliżu domu nie przyniosło również żadnych nowych wskazówek. Kamery pokazują kilka przejeżdżających aut w ciągu nocy oraz rodzinę Isabel biegającą rano po ulicy podczas poszukiwań. Jednak taśmy nie zarejestrowały ani śladu dziewczynki. 
Jest kilka szczegółów, które powodują, że za zaginięciem Isabel stoi ktoś z bliskiego grona rodziny:
- Rodzina Celis miała trzy psy, jednak żaden z nich nie obudził rodziny szczekaniem;
- Sergio zasnął oglądając telewizję, gdy jego żona spała, obudził się dopiero o 5 rano i udał się do łózka, jednak nie słyszał niczego podejrzanego (jak twierdzi);
- Justin Mastromarino mieszkał przez jakiś czas w domu rodziny Celis, więc (jeżeli to był on) psy mogły na niego nie zareagować;
- W grudniu 2012 Sergio dobrowolnie zgodził się wyprowadzić z domu i nie kontaktować z synami. Nigdy nie zostało podane do publicznej wiadomości, co stało za tą decyzją;
- Tucson znajduje się zaledwie godzinę drogi od Meksyku. Pojawiły się teorie (jak zawsze w takim wypadku), że dziewczynka została uprowadzona/sprzedana do Meksyku. 
- Przez długi czas prasa donosiła o niewielkich śladach krwi znalezionych w pokoju dziewczynki, łazience i samochodzie. Jednak po dokładnym zbadaniu śladów nikogo nie aresztowano, ponieważ krew okazała się należeć do Becky i Sergio.
Matka Isabel wciąż mieszka w domu, z którego zniknęła jej córka i czeka na jej powrót. Stale kupuje prezenty i składuje je w pokoju Isabel licząc, że ta wróci i pewnego dnia je otworzy.
Po prawej wizerunek Isabel komputerowy postarzony o 3 lata.
Sprawa trochę podobna do sprawy Madeleine McCann (może też powinna się tu pojawić, tak swoją drogą?). Tutaj również dziecko przepada bez śladu, ktoś zostawia otwarte okno, a rodzice są głównymi podejrzanymi przez opinię publiczną, pojawiają się też teorie, że dziecko mogło zostać uprowadzone za granicę. W obu sprawach nie ma skazanych. Ta sprawa ma zaledwie 4 lata. Czy są jeszcze szanse na jej rozwiązanie?

Edit: W marcu 2017 roku na odludnym terenie niedaleko Tucson znaleziono ludzkie szczątki  niedawno zidentyfikowane jako Isabel. Na chwilę obecną nieznana jest przyczyna śmierci dziewczynki. Policja nie aresztowała również nikogo podejrzanego. Mam nadzieję, że z czasem poznamy więcej szczegółów i sprawa nie stanie w miejscu. 
https://www.reddit.com/r/UnresolvedMysteries/comments/8f5i7c/unexplained_death_what_happened_to_isabel_celis/
https://tucson.com/news/local/autopsy-confirms-death-of-isabel-celis-was-homicide/article_c02877bd-0a81-5e3e-b83a-659188e5b465.html



Saturday, April 16, 2016

#69 Zamieszanie wokół Bobbiego Dunbara


Zaginięcie czteroletniego Bobbiego Dunbara i jego późniejsze odnalezienie wzbudziło  wiele skrajnych emocji wśród opinii publicznej. Do dziś nie wiadomo, jaki dokładnie przebieg miała ta historia, ani co wydarzyło się w upalne przedpołudnie 23 sierpnia 1912 roku.
Lessie i Percy Dunbar zabrali swoich dwóch synów, Alonzo i Bobbiego, na kilkudniową wycieczkę i łowienie ryb nad Swayze Lake w Luizjanie, nieopodal miasteczka Opelousas, w którym mieszkali. Posiadali tam dwa domki blisko jeziora, a ich dzieci mogły spędzać sporo czasu na zabawie z dziećmi innych letników. 23 sierpnia w okolicach południa Lessie nakryła do stołu i wyszła zawołać dzieci na lunch, jednak odkryła, że Bobby zniknął. Pomimo usilnych poszukiwań po chłopcu nie było ani śladu. Do poszukiwań prędko przyłączyli się inni sąsiedzi. Należy pamiętać, że był to teren bagnisty, a wszędzie pełno było grząskiego błota, w którym łatwo było utknąć.
Chłopca nie udało się odnaleźć, a jego rodzina zaczęła godzić się z myślą, że Bobby musiał przypadkiem utonąć i jego ciało spoczywa gdzieś na dnie Swayze, gdy po czterech miesiącach śledczy zajmujący się sprawą ogłosili, że odnaleźli chłopca.
W sąsiednim stanie Mississippi zatrzymano Williama Cantwella Waltersa, który podróżował wraz z chłopcem wyglądającym jak Bobby Danbar. Mężczyzna został zatrzymany, a Lessie Dunbar została wezwana do Mississippi, by rozpoznać syna. W prasie pojawiło się kilka wersji tego, jak wyglądało ich spotkanie. Według niektórych chłopiec miał od razu wykrzyknąć „Mama!” i rzucić się kobiecie na szyję. Według innej relacji jedynie się rozpłakał. Druga wersja wydaje się bardziej prawdopodobna, ponieważ Lessie oznajmiła, że nie jest pewna, czy ma do czynienia ze swoim synem. Chłopca jednak zostawiono pod jej opieką, a na następny dzień Lessie oznajmiła, że kąpiąc chłopca rozpoznała jego blizny i pieprzyki i jest pewna, że to Bobby. William Walters został zatrzymany pod zarzutem porwania, jednak obstawał przy swojej niewinności. Chłopiec miał mieć na imię Bruce Anderson i być synem Julii Anderson, która pracowała dla rodziny Waltersa. Julia zgodziła się, by William zabrał jej syna ze sobą na wycieczkę, gdy jechał w podróż do siostry. Był przekonany, że zostanie uwolniony, gdy tylko Julia Andersona zostanie odnaleziona i rozpozna syna.
Tymczasem „Bobby Dunbar” wrócił wraz z matką do rodziny, która powitała go hucznym przyjęciem. Pozostał razem z Dunbarami do czasu, aż z Północnej Karoliny przybyła Julia Andarson, by udowodnić, że chłopiec, którego przygarnęli Dunbarowie jest jej synem.
Policja postawiła Julię Anderson przed pięcioma chłopcami w tym samym wieku, wśród nich znajdował się oczywiście jej domniemany syn Bruce. Zauważono, że u chłopca nie pojawiła się żadna reakcja, gdy zobaczył kobietę. Julia wskazała „Bobbiego” jako swojego syna, jednak dodała, że nie jest tego pewna.
Mamy więc dwie kobiety, które twierdzą, że widzą w chłopcu swojego syna, jednak obie nie są stuprocentowo pewne.
Julia Anderson nie spotkała się sympatią osób zaangażowanych w sprawę. Nie była mężatką, jednak miała dziecko, a dwójka jej wcześniejszych dzieci zmarła w okresie niemowlęcym.
Szybki proces zdecydował, że chłopiec jest istotnie Bobbym i pozostawiono go pod opieką Dunbarów. William Walters został skazany na karę więzienia, jednak uporczywie dowodził swojej niewinności i składał odwołania, aż w końcu został wypuszczony na wolność po dwóch latach. Zmarł w okolicach roku 1930 do końca życia obstając przy swojej  niewinności.
Sporna kwestia, czy chłopiec był istotnie uprowadzonym Bobbym czy brutalnie odebranym matce Brucem Andersonem pozostawała nierozwikłana do roku 2004. Wtedy też potomek chłopca wychowanego jako Bobby Dunbar poddał się testom DNA, które wykluczyły jakikolwiek jego związek z rodziną Dunbar.
W tej historii jedna tragedia doprowadziła do kolejnej. Bobby Dunbar prawdopodobnie uległ wypadkowi, a jego ciało nie zostało nigdy znalezione. Według innych wersji, jego ciało mogło zostać zjedzone przez aligatora. Nie można zapominać, że znajdujemy się na bagnistych terenach Luizjany. Mógł jednak istotnie paść ofiarą mordercy i porywacza. Bez zwłok możemy mnożyć teorie.
Chłopiec odnaleziony w Missisippi nie był Bobbiem, a jednak jego matka jak i cała rodzina przyjęła go jak członka rodziny. Bardzo mocno mnie zastanawia, czy rodzice i brat zdawali sobie sprawę, że chłopiec, którego przygarnęli nie jest tym samym Bobbiem, który wyjechał z nimi nad jezioro. Nie mogę uwierzyć, że można pomylić dwóch pięcioletnich chłopców. Gdyby chodziło o noworodka, lub dziecko najwyżej jedno-, dwuletnie to zmieniłoby postać rzeczy. Zastanawia mnie, czy chłopiec wychowany jako Bobby Dunbar zdawał sobie sprawę, że został komuś odebrany i oddany innej rodzinie. Możliwe też, że zarówno Percy jak i Lessie byli świadomi, że odbierają dziecko innej kobiecie, jednak chęć wypełnienia pustki po utracie syna kazała im wmówić sobie, że istotnie odnaleźli Bobbiego. 
Po lewej: Bobby Dunbar, po prawej: chłopiec odebrany Wiliamowi Waltersowi (źródło:thedianerehmshow.org)

Zastanawiająca jest również Julia Anderson. Jeżeli założymy, że nie widziała jakiś czas syna i nagle, będąc zapewne dosyć prostą kobietą, została postawiona przed policją i poddana przesłuchaniom, mogła stracić grunt pod nogami. Jednak wydaje mi się niemożliwe, by 5-cio letni chłopiec nie rozpoznał własnej matki. Kim zatem był chłopiec podróżujący z Williamem Waltersem? Pewnej odpowiedzi możemy nie poznać nigdy.
Jednak ta historia nasuwa parę przemyśleń. Przede wszystkim każe dziękować za obecne osiągnięcia nauki w sprawie testów DNA. Jednak wychodzi tutaj też kwestia uprzedzeń – Julia Anderson nie została potraktowana poważnie ze względu na swoją klasę społeczną. Do wszystkiego dochodzili śledczy, którzy zapewne chcieli zakończyć śledztwo niebywałym sukcesem, możliwe nawet, że naciskali na Dunbarów, by zaakceptowali dziecko jako swoje. Jest to prawdopodobnie najsłynniejszy przypadek jawnego odebrania komuś dziecka w ten sposób.
Bobby Dunbar dorósł w domu Dunbarów, ożenił się i miał czwórkę dzieci. Zmarł w 1966 roku. Nie wiadomo, czy był w pełni świadomy tego, co mu się przydarzyło. 
Na pierwszym planie chłopiec wychowany jako Bobby Dunbar (źródło: www.acaseforsolomon.com)

https://en.wikipedia.org/wiki/Disappearance_of_Bobby_Dunbar
https://allthatsinteresting.com/bobby-dunbar

Tuesday, March 29, 2016

#68 Tajemnicze Zaginięcie Dorothy Forstein



O samej osobie Dorothy Forstein nie ma w sieci zbyt wiele informacji. W 1944 roku Dorothy żyła w Filadelfii razem ze swoim mężem Julesem, dwójką jego dzieci z poprzedniego małżeństwa (poprzednia żona Julesa zmarła kilka lat wcześniej), oraz ich pierwszym, nowo narodzonym synem Edwardem. Życie rodziny Forstein niczym nie odbiegało od życia innych rodzin w Filadelfii. Pewnego dnia pani Fostein zostawiła dzieci u sąsiadów, by spokojnie pójść na zakupy. Gdy wróciła wieczorem do pustego domu ktoś nagle zaatakował ją w ciemnościach i pobił do nieprzytomności. Kobieta upadając potrąciła telefon, a dyspozytorka słysząc w słuchawce niepokojące dźwięki wezwała policję. Dorothy Forstein została znaleziona nieprzytomna i zakrwawiona, miała wstrząśnienie mózgu, złamaną rękę, nos i szczękę. Kobieta niestety nie umiała powiedzieć nic o napastniku, jedyne co pamiętała to to, że nagle ktoś na nią wyskoczył i straciła przytomność.
Policja była bezradna. Motywem nie była napaść seksualna ani kradzież, ponieważ z domu nic nie zginęło. Ktoś zdawał się wiedzieć, że Dorothy wróci do domu sama, dostał się tam jakimś sposobem i czekał na nią w ciemności, by z premedytacją zrobić jej krzywdę. W takich sprawach zawsze podejrzewa się męża, ale pan Forstein miał żelazne alibi na ten wieczór. Małżeństwo nie mogło również przypomnieć sobie nikogo, kto mógłby chować do nich urazę.
Dorothy wyzdrowiała po napaści, jednak zaczęła miewać napady lęków i paniki, co jest zupełnie zrozumiałe. Jednak przez 5 lat rodzinie Forsteinów nie przydarzyło się nic złego ani nadzwyczajnego.
18 października 1949 roku Jules wyszedł wieczorem na bankiet, a jego córka Myrna przebywała u koleżanki mieszkającej po sąsiedzku. W domu pozostała Dorothy z dwójką dzieci. Wieczór przebiegł bez żadnych zakłóceń. Około 21 Dorothy zatelefonowała do koleżanki z propozycją spotkania i wspólnych zakupów następnego dnia.
Pan Forstein wrócił do domu około 23:30 i zastał dzieci przerażane w pokoju na piętrze. „Ktoś zabrał mamę” – usłyszał.
Jedyne co wiemy, to to, co zrelacjonowała dziewięcioletnia córka Forsteina. Zbudziła się w nocy słysząc głos trzaskających drzwi. Wyjrzała do przedpokoju i ujrzała w ciemności męską sylwetkę wspinającą się w jej stronę po schodach. Zauważyła też swoją macochę leżącą twarzą do ziemi w swojej sypialni. „Wyglądała, jakby odpoczywała” – opowiadała dziewczynka. Mężczyzna wziął nieprzytomną Dorothy, ubraną jedynie w piżamę, przerzucił sobie przez ramię i zaczął z nią schodzić po schodach.
„Co robisz?!” – zapytała przerażona dziewczynka, mężczyzna zawrócił, poklepał dziecko opiekuńczym gestem po głowie i zapewnił, że z mamą wszystko w porządku i może wracać do łóżka. Po czym wyszedł na ulicę z Dorothy zwisającą mu bezwładnie przez ramię.
Jules wrócił do domu zalewnie 15 minut później. To, co zastanawia mnie najbardziej, to informacja, że mężczyzna  powiadomił policję dopiero dwa dni po zaginięciu Dorothy. Nie jest nigdzie określone, czy córka Forsteinów od razu powiedziała ojcu, co widziała, czy przyznała się dopiero podczas przesłuchania przez policję. Historia opowiedziana przez dziewczynkę jest wyjątkowo dziwna. Wynika z niej, że gdy tajemniczy porywacz wszedł do domu, Dorothy leżała już nieprzytomna na podłodze. Jednak kobiety nigdzie nie było, nie zabrała ze sobą żadnych rzeczy, łącznie z torebką i kluczami. Psychologowie przesłuchujący dziewięciolatkę potwierdzili, że mówi ona prawdę. Zatem mamy do czynienia z porywaczem, który wyszedł na często uczęszczaną ulicę z ciałem kobiety zawieszonym na ramieniu. Jak to możliwe, że nikt niczego nie widział?
Postawa męża budzi duże podejrzenia. Dziwnie, że nie został o nic oskarżony. Zastanawia mnie, czy jest możliwe, by celowo chciał się pozbywać swojej żony oraz czy zagadkowa napaść z 1944 jest jakoś połączona z zaginięciem. Zapewne warto byłoby przyjrzeć się przeszłości Dorothy. Możliwe, że prześladował ją ktoś, kto znała przed wyjściem za mąż.

http://www.paranormalne.pl/tutorials/article/827-tajemnicze-znikniecie-dorothy-forstein/
https://en.wikipedia.org/wiki/Disappearance_of_Dorothy_Forstein
https://www.reddit.com/r/UnresolvedMysteries/comments/1hfa2u/the_mysterious_disappearance_of_housewife_dorothy/
http://strangeco.blogspot.com/2013/08/the-strange-disappearance-of-dorothy.html

Sunday, March 27, 2016

#67 JonBenet Ramsey


Ta sprawa dosłownie spędziła mi sen z powiek ostatniej nocy. Liczba dokumentów o sprawie JonBenet Ramsey na YouTube jest przytłaczająca. Historia ta pozostaje w czołówce najdziwniejszych, niewyjaśnionych spraw. Może jednak powinna pozostać w czołówce najbardziej spartaczonych śledztw w historii.
JonBenet Ramsey przyszła na świat 6 sierpnia 1990 roku w Atlancie. Była drugim dzieckiem Johna i Patsy. John Ramsey kierował dobrze prosperującą firmą komputerową. W 1991 roku ze względów służbowych przeprowadził się z rodziną do Boulder w Kolorado. Patsy Ramsey, Miss Zachodniej Wirginii z roku 1977, zaczęła zapisywać kilkuletnią JonBenet na konkursy piękności. Dziewczynka w swoim krótkim życiu zdobyła wiele tytułów, m.in.: Amerykańskiej Małej Miss, Małej Miss Kolorado, Dziecięcej Gwiazdy, Narodowej Małej Miss.
Patsy Ramsey w 1977 roku 

Rodzina Ramsey spędzała wieczór 25 grudnia 1996 roku w swojej trzypiętrowej posiadłości w Boulder. W nocy z 25 na 26 grudnia w domu znajdowały się tylko cztery osoby: państwo Ramsey, JonBenet oraz jej dziewięcioletni brat Burke. Według zeznań Patsy Ramsey kobieta wstała wcześnie rano 25 grudnia i odkryła, że JonBenet zniknęła ze swojego łóżka. Na schodach prowadzących do kuchni ktoś zostawił długi list:
 Drogi Panie Ramsey,

 Słuchaj uważnie! Jesteśmy grupą ludzi, którzy reprezentują zagraniczną organizację. Szanujemy pański biznes, lecz nie kraj, któremu służy. Pańska córka znajduje się w naszych rękach. Jest bezpieczna i nie stanie jej się krzywda. Jeśli chcesz, by doczekała 1997 roku postępuj zgodnie z poniższymi warunkami (…)”
Następnie następowało żądanie wypłacenia 118 tysięcy dolarów. Co ciekawe, jest to kwota identyczna do kwoty premii, jaką otrzymał John Ramsey zeszłego roku. Porywacz poinformował, że zadzwoni pomiędzy godziną 8:00 a 10:00 w celu podania miejsca przekazania okupu. Dużą część listu zajmowały ostrzeżenia, że każda próba kontaktu z policją czy nawet znajomymi oznacza automatyczną egzekucję jego córki. List był podpisany literami „S.B.T.C.”.
Oryginał listu
Pomimo wyraźnych ostrzeżeń, rodzice zadzwonili po policję oraz bliskich znajomych. W domu prędko zaczęli pojawiać się bliscy i sąsiedzi. Do domu Ramseyów oddelegowano policjantkę Lindę Arndt, która miała sprawdzić dom i oczekiwać z Ramseyami na telefon od porywaczy. W tym samym czasie John uruchomił procedurę podjęcia pieniędzy z banku, a jego przyjaciel podjął je zaraz po otwarciu placówki. Jeden z policjantów przeszukał też  wszystkie pomieszczenia domu, ominął jednak jedną komórkę w piwnicy, ponieważ drzwi zdawały się być zacięte. Oględziny domu nie wskazały żadnych widocznych oznak włamania. Można było jedynie wejść do domu usuwając kratę zakrywającą okna w piwnicy i otwierając jedno z nich poprzez szybę, którą stłukł John kilka miesięcy wcześniej. Minęła godzina 10, jednak nikt nie zadzwonił. Według obserwacji Lindy Arndt, Ramseyowie nie zdawali się być szczególnie zdziwieni brakiem telefonu. Nie rozmawiali też wiele ze sobą, a większość czasu spędzili w osobnych pokojach. Zachowanie to wzbudziło podejrzenia policjantki, jednak należy pamiętać, że człowiek w wyniku szoku i stresu postępuje często w sposób nieoczekiwany. Linda zaproponowała, aby John zabrał swojego przyjaciela, Fleeta White, i razem jeszcze raz przeszukali dom. Zeszli do piwnicy i tym razem udało się otworzyć blokujące się wcześniej drzwi. A za nimi, na brudnej podłodze, leżały zwłoki JonBenet Ramsey, częściowo przykryte kocem.
Ręce i nogi dziecka były skrępowane białym sznurkiem, a usta zaklejone taśmą izolacyjną. 



Zatrzymajmy się w tym momencie i wyliczmy wszystkie dotychczasowe błędy. Policja pozwoliła rodzinie i przyjaciołom swobodnie wchodzić oraz wychodzić z domu, prawdopodobnie doprowadzając do zatarcia ważnych śladów. John wyniósł zwłoki dziecka na górę i uwolnił je z więzów oraz taśmy. Należy podkreślić, że policjanci z policji okręgowej w Kolorado z początku podejrzewali rodziców o morderstwo córki i nie przywiązali wystarczającej wagi do zabezpieczenia miejsca zbrodni. W wielu wywiadach, artykułach i dokumentach najbliższe godziny po odkryciu listy z żądaniem okupu, oraz godziny po odkryciu zwłok opisywane są w różny sposób. Nie ma w tym nic dziwnego, bo panowało ogromne zamieszanie, a każdy ze świadków zapamiętuje wydarzenia na swój sposób.
Sekcja zwłok przeprowadzona 27 grudnia wykazała, że przyczyną śmierci było uduszenie w połączeniu z urazem czaszkowo-mózgowym. Ciało miało kilka otarć na rękach i nogach oraz prawym policzku. Nie było widocznych oznak gwałtu, lecz znaleziono niewielkie otarcia i ślady krwi w pochwie, więc nie wykluczono oznak molestowania seksualnego, mimo iż owe ślady nie były typowe dla gwałtu. Ciało JonBenet nie nosiło żadnych śladów nadużycia, zaniedbania czy wcześniejszego molestowania, co mogłoby stawiać rodziców w złym świetle. Dziewczynka została uduszona pętlą wykonaną ze sznurka połączonego z rączką pędzla zabranego z pokoju JonBenet. Śledczy zwracają uwagę, że pętla została wykonana przez kogoś znającego się na węzłach. Analiza treści żołądka wykazała, że dziewczynka tuż przed śmiercią zjadła ananasa, jednak rodzice zaprzeczyli, aby dali jej ten owoc noc wcześniej. Na zdjęciach wykonanych w domu Ramseyów w można zauważyć miskę z ananasami na stole w jadalni. Żeby było ciekawiej znaleziono na niej odciski palców brata ofiary, Burke’a, oraz Patsy Ramsey. Jednak rodzice są przekonani, że ich syn spał całą noc swoim pokoju i przez początkowe godziny poszukiwań JonBenet.


Patsy i John Ramsey szybko stali się najbardziej znienawidzoną parą Ameryki. Oskarżano ich o wykorzystywanie córki poprzez wożenie ją po konkursach piękności i odbieranie tym sposobem dzieciństwa. Umalowana twarz JonBenet zdobiła pierwsze strony wszystkich gazet. Powstała teoria, że Patsy wstała w nocy, zbudzona przez JonBenet, która zmoczyła łózko i w przypływie nieopanowanej złości zabiła dziewczynkę. Wszystkie późniejsze zabiegi miały na celu upozorowanie nieudanego porwania. Silnym dowodem przeciw Patsy był rzekomy list od porywaczy. Kilka analiz grafologicznych wykazało bardzo wyraźnej podobieństwo pomiędzy pismem porywacza a pismem Patsy. Rodzice jednak obstawili przy swojej niewinności i wynajęli nawet byłego agenta FBI, by przeprowadził dla nich prywatne śledztwo.
Po lewej: wybrane litery z pisane przez Patsy, a po prawej wybrane litery pisane przez porywacza.

Zatrzymajmy się na chwilę i zastanówmy nad tym nawałem informacji. Jeżeli rozważymy teorię Patsy-morderczyni to mamy do czynienia z matką, która w gniewie atakuje swoją córke. Możemy też rozważyć, że Patsy podjęła próby przebrania córki, lecz ta w wyniku nieszczęśliwego wypadku uderzyła o coś głową i doznała poważnych obrażeń. Patsy była zapewne kobietą przejmującą się opinią innych i  wizja zostania kimś, kto zabił przypadkiem własne dziecko mogła doprowadzić ją do nieracjonalnego działania i podjęcia prób upozorowania porwania. Jednak nie zapominajmy, że JonBenet została uduszona z zimną krwią za pomocą przemyślanej pętli. Patsy musiałaby być osobą niezwykle wyrachowaną, żeby tym sposobem dobić własne dziecko. Dziecko, które w opinii wszystkich bliskich kochała nad życie. 

Narzędzie zbrodni



Próba upozorowania włamania i ataku kojarzy mi się trochę ze sprawą Rity Gorgonowej. Rita zabijając swoją pasierbicę spenetrowała palcem jej pochwę w celu upozorowania gwałtu. Niewielkie obrażenia JonBenet wspomniane wyżej mogą świadczyć o czymś podobnym.  Na taśmie zdjętej z ust dziewczynki nie ma śladów śliny czy prób odklejenia taśmy, co oświadczy o tym, że dziewczynka była cały czas nieprzytomna lub że taśma została naklejona po jej śmierci.
Jednak jesteśmy zmuszeniu porzucić na razie teorię rodziców-morderców.
Dzięki stale rozwijającym się metodom medycyny sądowej w 2003 roku udało się wyodrębnić z plam krwi na ubraniu ofiary DNA nieznanego mężczyzny. Ślady znajdowały się w trzech różnych miejscach i nie mogło być mowy o przypadku. Odwróciło to zupełnie uwagę od Johna i Patsy, którzy po prawie 10 latach otrzymali list z przeprosinami od policji Kolorado. Jednak wyodrębnione DNA nie znajdowało się z żadnej z dostępnych baz i śledztwo znów utknęło  w miejscu.
W 2006 roku gazety ogłosiły zakończenie sprawy JonBenet. Czterdziestojednoletni  były nauczyciel, skazany wcześniej za posiadanie dziecięcej pornografii, John Mark Karr, przyznał się do morderstwa. Został aresztowany w Tajlandii po wysłaniu kilku e-maili z przyznaniem się do winy do dziennikarza w Kolorado. Podczas przesłuchania zeznał, że podał dziewczynce narkotyki i molestował ją, jednak jej śmierć była wypadkiem. Nie zgadzało się to zupełnie z autentycznym stanem rzeczy, ponieważ autopsja wykluczyła obecność jakichkolwiek narkotyków. DNA John Marka Karra nie pasowało również do DNA wyodrębnionego z ubrania dziewczynki. Karr został zwolniony, a prasa ogłosiła, że morderca dziewczynki jednak wciąż pozostaje na wolności.
                                                       John Mark Karr
Teoria, jakoby rodzice byli mordercami zdała się legnąć w gruzach. Gdzie zatem poszukiwać mordercy? Zastanówmy się nad przebiegiem teoretycznego porwania. Ktoś włamuje się do domu Ramseyów poprzez okno w piwnicy, ogłusza dziewczynkę, knebluje i schodzi z nią do piwnicy, po drodze zostawiając list z żądaniem okupu. W piwnicy dochodzi do jakiegoś wypadku lub napastnik zmienia zdanie i morduje JonBenet używając do tego między innymi pędzla, który zabrał z jej pokoju. Wszystko wydaje się chaotyczne i improwizowane, nie jak zorganizowane porwanie przez jakąś tajemniczą organizację.  Idąc dalej tym tokiem myślenia, morderca musiał znać dobrze układ pokoi w dużym domu Ramseyów. Musiał znać Ramseyów osobiście i być tam wcześniej. Możliwe też, że włamał się do domu wcześniej, na przykład w ciągu dnia i ukrywał w którymś z pomieszczeń. Jednak to wszystko wydaje się niezwykle ryzykowne, po co włamywać się do pełnego domu w czasie świąt, gdy można łatwiej uprowadzić dziewczynkę w drodze do szkoły lub w czasie,  gdy w domu jest mniej świadków?  
Dwie główne teorie – zarówno nieudane porwanie jak i morderstwo dokonane przez rodziców zdają się nie mieć uzasadnienia. Do kogo należy zagadkowe DNA? Dlaczego list z żądaniem okupu jest napisany pismem łudząco przypominającym pismo Patsy? Czy możliwe, aby morderca naśladował jej styl celowo? 
                                                   Burke i JonBenet
Zastanawia mnie osoba Burke’a Ramseya. Od początku był chroniony przez rodziców przed zainteresowaniem mediów. Jednak ten odcisk palca na puszce z ananasami... To on musiał być tym, który karmił siostrę przed śmiercią. Są informacje, że chłopiec został przesłuchany, jednak nie ma o tym zbyt wielu informacji. Chodziła mi po głowie teoria, że Burke zazdrosny o młodszą siostrę, która musiała być oczkiem w głowie rodziców zrobił jej krzywdę. A rodzice odkrywszy to postanowili upozorować porwanie i kryć chłopca.
Patsy Ramsey zmarła w 2006 roku na raka jajników, z którym walkę rozpoczęła jeszcze za życia córki. John Ramsey w 2011 ożenił się ponownie i żyje w Michigan. Nie ma zbyt wielu informacji o losach Burke’a.
Śledztwo zostało ponownie otwarte w 2013 roku, jednak nie przyniosło nowych tropów.
JonBenet Ramsey miałaby dziś 26 lat.



Edit Maj 2019: Ponieważ w tym poście skupiłam się głównie na rodzicach i bracie, jako możliwych podejrzanych, ostatnio napisałam też kontynuację, w której rozwijam bardziej inne opcje: http://natropiemordercow.blogspot.com/2016/03/67-jonbenet-ramsey.html