Sunday, June 18, 2017

#82 Zaginięcie Dennisa Martina

Great Smoky Mountains to popularny łańcuch górski Appalachów ciągnący się wzdłuż wschodniego wybrzeża Ameryki Północnej. W 1934 roku potocznie zwane "Smokies" zostały objęte ochroną parku narodowego i do dziś są jednym z najchętniej odwiedzanych parków narodowych w Stanach. Był 14 czerwca 1969 roku, gdy sześcioletni Dennis Martin i jego starszy brat zostali zabrani przez swojego ojca i dziadka na weekendowy wypad z okazji Dnia Ojca w Great Smoky Mountains w Tennessee. Grupie towarzyszył też przyjaciel ojca i jego dwóch synów.
Popołudniu grupa postanowiła zrobić przerwę na górskiej łące zwanej Spence Field. Gdy dorośli rozmawiali chłopcy bawili się nieopodal. W pewnym momencie wpadli na pomysł, aby otoczyć dorosłych chowając się w pobliskich krzakach i wyskoczyć znienacka z krzykiem, by ich wystraszyć. Dennis rozdzielił się z chłopcami i schował w krzakach tak, jak planowali. Chwilę później wszyscy trzej chłopcy wyskoczyli z krzykiem z lasu poza małym Dennisem. Po chwilowym ogólnym rozbawieniu prędko zauważono nieobecność chłopca i wszyscy zaczęli go szukać sądząc, że wciąż dla żartu ukrywa się w krzakach. Jednak minuty mijały, mężczyźni szukali coraz dalej od obozowiska, a po Dennisie nie było śladu.
Ojciec Dennisa, Bill, i dziadek Clyde oraz ich przyjaciel rozeszli się w przeciwnych kierunkach szukając i nawołując imię chłopca. Gdy te poszukiwania spełzły na niczym mężczyźni zawrócili do najbliższego schroniska, by powiadomić służby ratunkowe.
Pomimo szybkiej reakcji po Dennisie nie było nigdzie śladu. W noc po zaginięciu rozpętała się burza podczas której wszystkie możliwe ślady zostały zatarte. Jeżeli Dennis zgubił się w lesie musiał po takiej nocy być przerażony, głodny i przemoknięty. Niedługo udało się zorganizować grupę ponad 1400 ochotników, która dokładnie przeszukała teren nie znajdując niestety nic.
Ciężko sobie wyobrazić, żeby mały chłopiec był zdolny oddalić się tak daleko od obozowiska i przepaść bez śladu. Według zeznań ojca i dziadka, gdy zaczęli go szukać nie minęło więcej niż 5 minut od czasu gdy widzieli go po raz ostatni. Małe dziecko chodzi znacznie wolniej od dorosłego i jeżeli chłopiec zgubiłby się podczas chowania się w lesie nie mógłby odejść tak daleko, by nie usłyszeć krzyku chłopców wyskakujących z lasu, a chwilę później całej rodziny szukającej go. Dodatkowo Dennis był ubrany w jaskrawy czerwony podkoszulek, który powodował, że był widoczny z daleka między drzewami.
Pojawiło się wiele sugestii, że ojciec i dziadek mylili się, co do czasu, jaki upłynął i Dennis istotnie był w stanie odejść wiele dalej.
W niektórych źródłach można przeczytać, że Dennis był lekko opóźniony w rozwoju lub miał duże problemy w uczeniu się i poznawaniu. Mógł łatwo się zgubić i odejść w zupełnie innym kierunku w poszukiwaniu obozowiska.
Istnieje jednak szansa, że Dennis padł ofiarą porwania. Mężczyzna nazwiskiem Harold Key biwakował tego dnia z rodziną w podobnym rejonie. Na policję zgłosił się dopiero parę dni później, gdy wrócił do domu i przeczytał w gazecie o zaginięciu chłopca. Popołudniem w dzień zginięcia Dennisa Harold i jego rodzina usłyszeli przeraźliwy krzyk dochodzący gdzieś z lasu i chwilę później w oddali pomiędzy drzewami dostrzegli coś, co początkowo wzięli za niedźwiedzia, który ostatecznie okazał się brudnym mężczyzną w łachmanach. Nie wiem, jak strasznie musi wyglądać człowiek, żeby zostać pomylonym z niedźwiedziem, jednak Key nie przywiązał zbyt wiele uwagi do mężczyzny zakładając, że mógł zajmować się pędzeniem nielegalnego alkoholu w lesie. Gdy Key przeczytał o zaginięciu uświadomił sobie też, że tajemniczy mężczyzna niósł coś przewieszone przez ramię, co w istocie mogło być nieprzytomnym Dennisem. Według niektórych źródeł rodzina Harolda obozowała zaledwie kilometr od obozowiska Martinów, według innych Key znajdowali się zbyt daleko i policja nie sprawdziła nawet dokładnie ich doniesienia.
Ekipa poszukiwawcza składająca się z 1400 osób brzmi imponująco, jednak popełnione wtedy błędy pomogły usprawnić przyszłe poszukiwania. Akcja poszukiwawcza za Dennisem wyruszyła szybko i bez dobrego przygotowania. Około 4 kilometrów od Spence Field znaleziono odcisk buta bardzo podobny do tych, które miał na sobie Dennis. Jednak z powodu dezorganizacji poszukujący nie byli pewni, czy przypadkiem nie należy do innego chłopca biorącego udział w poszukiwaniach.
W 1985 roku na policję zgłosił się nielegalny kłusownik, który twierdził, że kilka lat wcześniej znalazł w lesie ludzkie szczątki. Mężczyzna nie zgłosił się na policję od razu bojąc się kary za łamanie prawa. Grupa składająca się z 30 osób została wysłana w rejon podany przez kłusownika, jednak niczego nie znaleziono. Do dziś losy małego Dennisa pozostają nieznane.



Źródła:
mysteriousuniverse.org
reddit.com
archive.knoxnews.com

5 comments: