Herman Webster Mudgett, urodzony 1860 roku w New Hampshire, zdecydowanie
nie był pierwszym seryjnym mordercą w USA, wyprzedzili go Krwawi
Benderowie i pewnie jeszcze kilku innych, ale ten przypadek jest chyba
pierwszym lepiej udokumentowanym, a o sprawie Holmesa szeroko pisały
ówczesne gazety.
W młodości Herman podjął studia medyczne w Michigan. Od początku fascynowały go zwłoki, przeprowadzanie sekcji na zwłokach w szkołach medycznych było wtedy bardzo popularne, więc można powiedzieć, że Mudgett był w swoim żywiole. A ponieważ studenci muszą za coś żyć, Herman zaczął wykradać ciała z kostnicy, okaleczać je i korzystając z niezorganizowania systemu ubezpieczeniowego, twierdził, że to jego krewni, by otrzymać odszkodowania.
W 1886 roku po skończeniu studiów zmienił nazwisko na Holmes i wyjechał do Chicago. Był już kilka lat po ślubie i miał kilkuletniego syna, ale nie mieszkał z rodziną. Dostał pracę w aptece u niejakiego państwa Holton. Pan Holton zmarł z przyczyn naturalnych, a pani Holton odsprzedała Holmesowi sklep. Jak zwykle w takich wypadkach, mówi się, że kobieta została zamordowana, ponieważ nowy właściciel rozpowiadał, iż pani Holton wyjechała i nikt nigdy więcej jej nie widział. Niedługo później Holmes wykupił parcele wokół apteki i rozpoczął budowę swojego wymarzonego hotelu. Trzypiętrowa budowla kształtem przypominała średniowieczny zamek. Jednak Holmes nie planował prowadzić grzecznej działalności hotelarskiej. W czasie prac często zmieniał robotników, by żaden nie zorientował się, że z budynkiem coś jest nie tak. Na pierwszym piętrze znajdowała się przeniesiona apteka, kilka sklepików i restauracja. Wyższe piętra stanowiły plątaninę korytarzy, pokoi bez okien, dźwiękoszczelnych klitek, ukrytych zsypów, wizjerów i innych rzeczy kojarzących się z niejednym horrorem typu gore. Najciekawsza jednak była piwnica: dwa duże piece, stół operacyjny z przyborami lekarskimi i kadź z kwasem. Oczywiście większość pokoi została urządzona jak typowe pokoje gościnne, by nie wzbudzić podejrzeń. Zapewne niejeden podróżny zatrzymał się w „Zamku” i opuścił go żywy, nie zdając sobie nawet sprawy z niebezpieczeństwa, w jakim się znalazł.
Holmes nie przebierał w kochankach, czasem kilka z nich jednocześnie zamieszkiwało jego hotel, jednak równie często znikały w tajemniczych okolicznościach.
Zakup parceli i budowa hotelu poważnie zadłużyły mężczyznę, lecz rok 1893 i Wystawa Światowa w Chicago miała przynieść mu zyski. Miasto zostało oblężone turystami poszukującymi noclegu. Wtedy coraz powszechniejsze stawało się, że młode, niezależne kobiety podróżowały samotnie. Holmes odprawiał wielu podróżnych z kwitkiem, lecz dla młodej bezbronnej panny zawsze potrafił znaleźć pokój. Wiele swoich ofiar usypiał chloroformem, innym wpuszczał do pokoju gaz, gdy spały. W „Zamku” znaleziono też mały, szczelny pokój ze śladami paznokci i kopniaków na ścianach. Holmes zamykał tam kobiety razem z miską trujących chemikaliów, których opary w krótkim czasie uśmiercały ofiary. Następnie używając specjalnego zsypu, wrzucał zwłoki do piwnicy, gdzie sprawnie obdzierał ciało ze skóry i mięśni, by z samych kości tworzyć szkielety i sprzedawać je szkołom i uczelniom. Ten zbrodniczy precedens jednak nie przynosił mu wystarczających zysków – doktor Holmes tonął w długach, zaczął wystawiać fałszywe czeki, nie płacić rat w terminie, a wierzyciele dobijali się drzwiami i oknami. W końcu Holmes zamknął hotel i wyjechał ze swoim asystentem spróbować szczęścia gdzie indziej. Dopuścili się kilku drobniejszych przestępstw, a Holmes nawet na krótki czas wylądował w więzieniu – zwierzył się tam innemu kryminaliście ze swoich morderstw i sposobu wyłudzania odszkodowań. Jego słuchacz, Marion Hedgepeth, był znanym już opinii publicznej i prasie przestępcą, więc Holmes najwyraźniej chciał zrobić wrażenie na „koledze po fachu”. Długi język go zgubił, więzień chcąc wynegocjować niższy wyrok, wysłał do policji list z dokładnym opisem zwierzeń i sposobu działania Holmesa. Gdy policji udało się go zatrzymać, był akurat świeżo po jednym ze swoich przekrętów. Wraz ze swoim asystentem Benem Pitezelem upozorowali śmierć Bena, a Holmes miał podawać się za jego adwokata, zidentyfikować zwłoki i domagać się przesłania pieniędzy z ubezpieczenia na konto wdowy po nim. Żona Bena naturalnie o wszystkim wiedziała i udawała pogrążoną w żałobie wierząc, że jej mąż gdzieś się obecne ukrywa. Jednak prawdopodobnie Holmes zamordował Bena, który nigdy więcej nie dał znaku życia. Pani Pitezelem została z trójką dzieci, a na czas trwania „przekrętu” Holmes zaproponował, że zawiezie je do jej rodziny w Kentucky. Kobieta, uważając Hermana za dobrego przyjaciela i wspólnika, przystała na ten pomysł. Jednak nigdy więcej nie ujrzała już swoich dzieci. Później zwłoki dwójki z nich znaleziono w piwnicy jednego z domów, w których się zatrzymali. Co powodowało Holmesem? To wybitny dowód na to, że nie zabijał jedynie dla zysku, lecz kierowało nim coś bardziej mrocznego – nie odniósł żadnych korzyści mordując dzieci, a jedynie zwrócił na siebie niepotrzebną uwagę.
Został ujęty i rozpoczęto przeciw niemu proces. Przeszukanie „Zamku” i odkrycie sposobu, w jaki został zbudowany, zmroziło śledczym krew w żyłach. W piwnicy znaleziono mnóstwo ludzkich szczątków – nie udało się ustalić tożsamości ofiar. Jednak za samo morderstwo swojego partnera, Holmes został skazany na karę śmierci. Co ciekawe – w czasie procesu zrezygnował z adwokatów i bronił się sam, tak samo jak Ted Bundy. Nikt jednak nie uwierzył w jego niewinność i w 1896 roku został stracony przez powieszenie. Przed śmiercią wyznał, ze zabił około 27 osób, w tym kilka śmierci było przypadkowych, na przykład nieudane zabiegi aborcyjne, jakich dokonywał na swoich kochankach. Przez cały ten czas wzbudzał duże zainteresowanie, pisywał do gazet opisując swoje zbrodnie i twierdził, że jest wcieleniem szatana. Wszyscy jego byli klienci z przerażeniem myśleli, że kiedykolwiek zatrzymali się w jego hotelu, który obecnie już niestety nie istnieje.
W młodości Herman podjął studia medyczne w Michigan. Od początku fascynowały go zwłoki, przeprowadzanie sekcji na zwłokach w szkołach medycznych było wtedy bardzo popularne, więc można powiedzieć, że Mudgett był w swoim żywiole. A ponieważ studenci muszą za coś żyć, Herman zaczął wykradać ciała z kostnicy, okaleczać je i korzystając z niezorganizowania systemu ubezpieczeniowego, twierdził, że to jego krewni, by otrzymać odszkodowania.
W 1886 roku po skończeniu studiów zmienił nazwisko na Holmes i wyjechał do Chicago. Był już kilka lat po ślubie i miał kilkuletniego syna, ale nie mieszkał z rodziną. Dostał pracę w aptece u niejakiego państwa Holton. Pan Holton zmarł z przyczyn naturalnych, a pani Holton odsprzedała Holmesowi sklep. Jak zwykle w takich wypadkach, mówi się, że kobieta została zamordowana, ponieważ nowy właściciel rozpowiadał, iż pani Holton wyjechała i nikt nigdy więcej jej nie widział. Niedługo później Holmes wykupił parcele wokół apteki i rozpoczął budowę swojego wymarzonego hotelu. Trzypiętrowa budowla kształtem przypominała średniowieczny zamek. Jednak Holmes nie planował prowadzić grzecznej działalności hotelarskiej. W czasie prac często zmieniał robotników, by żaden nie zorientował się, że z budynkiem coś jest nie tak. Na pierwszym piętrze znajdowała się przeniesiona apteka, kilka sklepików i restauracja. Wyższe piętra stanowiły plątaninę korytarzy, pokoi bez okien, dźwiękoszczelnych klitek, ukrytych zsypów, wizjerów i innych rzeczy kojarzących się z niejednym horrorem typu gore. Najciekawsza jednak była piwnica: dwa duże piece, stół operacyjny z przyborami lekarskimi i kadź z kwasem. Oczywiście większość pokoi została urządzona jak typowe pokoje gościnne, by nie wzbudzić podejrzeń. Zapewne niejeden podróżny zatrzymał się w „Zamku” i opuścił go żywy, nie zdając sobie nawet sprawy z niebezpieczeństwa, w jakim się znalazł.
Holmes nie przebierał w kochankach, czasem kilka z nich jednocześnie zamieszkiwało jego hotel, jednak równie często znikały w tajemniczych okolicznościach.
Zakup parceli i budowa hotelu poważnie zadłużyły mężczyznę, lecz rok 1893 i Wystawa Światowa w Chicago miała przynieść mu zyski. Miasto zostało oblężone turystami poszukującymi noclegu. Wtedy coraz powszechniejsze stawało się, że młode, niezależne kobiety podróżowały samotnie. Holmes odprawiał wielu podróżnych z kwitkiem, lecz dla młodej bezbronnej panny zawsze potrafił znaleźć pokój. Wiele swoich ofiar usypiał chloroformem, innym wpuszczał do pokoju gaz, gdy spały. W „Zamku” znaleziono też mały, szczelny pokój ze śladami paznokci i kopniaków na ścianach. Holmes zamykał tam kobiety razem z miską trujących chemikaliów, których opary w krótkim czasie uśmiercały ofiary. Następnie używając specjalnego zsypu, wrzucał zwłoki do piwnicy, gdzie sprawnie obdzierał ciało ze skóry i mięśni, by z samych kości tworzyć szkielety i sprzedawać je szkołom i uczelniom. Ten zbrodniczy precedens jednak nie przynosił mu wystarczających zysków – doktor Holmes tonął w długach, zaczął wystawiać fałszywe czeki, nie płacić rat w terminie, a wierzyciele dobijali się drzwiami i oknami. W końcu Holmes zamknął hotel i wyjechał ze swoim asystentem spróbować szczęścia gdzie indziej. Dopuścili się kilku drobniejszych przestępstw, a Holmes nawet na krótki czas wylądował w więzieniu – zwierzył się tam innemu kryminaliście ze swoich morderstw i sposobu wyłudzania odszkodowań. Jego słuchacz, Marion Hedgepeth, był znanym już opinii publicznej i prasie przestępcą, więc Holmes najwyraźniej chciał zrobić wrażenie na „koledze po fachu”. Długi język go zgubił, więzień chcąc wynegocjować niższy wyrok, wysłał do policji list z dokładnym opisem zwierzeń i sposobu działania Holmesa. Gdy policji udało się go zatrzymać, był akurat świeżo po jednym ze swoich przekrętów. Wraz ze swoim asystentem Benem Pitezelem upozorowali śmierć Bena, a Holmes miał podawać się za jego adwokata, zidentyfikować zwłoki i domagać się przesłania pieniędzy z ubezpieczenia na konto wdowy po nim. Żona Bena naturalnie o wszystkim wiedziała i udawała pogrążoną w żałobie wierząc, że jej mąż gdzieś się obecne ukrywa. Jednak prawdopodobnie Holmes zamordował Bena, który nigdy więcej nie dał znaku życia. Pani Pitezelem została z trójką dzieci, a na czas trwania „przekrętu” Holmes zaproponował, że zawiezie je do jej rodziny w Kentucky. Kobieta, uważając Hermana za dobrego przyjaciela i wspólnika, przystała na ten pomysł. Jednak nigdy więcej nie ujrzała już swoich dzieci. Później zwłoki dwójki z nich znaleziono w piwnicy jednego z domów, w których się zatrzymali. Co powodowało Holmesem? To wybitny dowód na to, że nie zabijał jedynie dla zysku, lecz kierowało nim coś bardziej mrocznego – nie odniósł żadnych korzyści mordując dzieci, a jedynie zwrócił na siebie niepotrzebną uwagę.
Został ujęty i rozpoczęto przeciw niemu proces. Przeszukanie „Zamku” i odkrycie sposobu, w jaki został zbudowany, zmroziło śledczym krew w żyłach. W piwnicy znaleziono mnóstwo ludzkich szczątków – nie udało się ustalić tożsamości ofiar. Jednak za samo morderstwo swojego partnera, Holmes został skazany na karę śmierci. Co ciekawe – w czasie procesu zrezygnował z adwokatów i bronił się sam, tak samo jak Ted Bundy. Nikt jednak nie uwierzył w jego niewinność i w 1896 roku został stracony przez powieszenie. Przed śmiercią wyznał, ze zabił około 27 osób, w tym kilka śmierci było przypadkowych, na przykład nieudane zabiegi aborcyjne, jakich dokonywał na swoich kochankach. Przez cały ten czas wzbudzał duże zainteresowanie, pisywał do gazet opisując swoje zbrodnie i twierdził, że jest wcieleniem szatana. Wszyscy jego byli klienci z przerażeniem myśleli, że kiedykolwiek zatrzymali się w jego hotelu, który obecnie już niestety nie istnieje.
No comments:
Post a Comment