Thursday, March 24, 2016

#37 Potwór z Florencji

Zbrodnie potwora z Florencji stały się inspiracją dla Thomasa Harrisa przy pisaniu „Hannibala”. Autor morderstw z florenckich wzgórz nie tylko spowodował trwającą wiele lat psychozę strachu w Toskanii, ale również zupełnie ośmieszył włoski wymiar sprawiedliwości i policję, którzy zdawali się popełniać błąd za błędem, aresztowali każdego, kto się nawinie i w efekcie o zbrodnie osądzali… satanistyczne sekty.
Pomimo iż m.in. w polskiej Wikipedii można przeczytać, że Potworem był Pietro Pacciani (początkowo skazany, później uniewinniony i oskarżony ponownie – zmarł na wolności, winy nigdy mu nie udowodniono), to prawda wydaje się o wiele bardziej zawiła i prawdziwa tożsamość potwora zapewne nigdy już nie wyjdzie na jaw.
Ale zacznijmy od początku.
W czerwcu 1981, na obrzeżach Florencji, znaleziono zwłoki pary młodych ludzi. W zaparkowanym na poboczu samochodzie spoczywał Giovanni Foggi z raną postrzałową głowy, a kilka metrów od pojazdu nagie ciało jego narzeczonej, Carmeli Di Nuccio. Ciało kobiety nosiło poważniejsze obrażenia – za które początkowo obwiniono leśne zwierzęta. Jednak sekcja ujawniła przerażającą prawdę – narządy intymne Carmeli zostały wycięte ostrym nożem, a zabójca prawdopodobnie zabrał je ze sobą.
To dziennikarze jako pierwsi zasugerowali, że wśród malowniczych wzgórz Florencji może krążyć seryjny morderca. „La Nazione” przypomniała o podobnej, nierozwiązanej zbrodni sprzed siedmiu lat, gdzie również zginęła młoda para uprawiająca seks w samochodzie. Sprawca oddał kilka strzałów do pary, a później zgwałcił ciało kobiety gałęzią.
Cztery miesiące po śmierci Foggi i Di Nuccio, na Florencję padł kolejny cios – para narzeczonych, Stefano Baldi i Susanna Cambi, uprawiała seks na polach Bartoline, na północ od Florencji, gdy zaskoczył ich zabójca. Oboje zginęli na miejscu, a ciało Susanny zostało odciągnięte ok. 10 metrów od samochodu i okaleczone tak samo jak poprzednie.
Liczba młodych ludzi robiących wypady za miasto gwałtownie zmalała. Zbrodnie Potwora dodatkowo wydobyły na światło dzienne zwyczaje Florentczyków. We Włoszech seks przedmałżeński był wciąż czymś nieakceptowanym przez starsze pokolenie, więc młode pary często jeździły na obrzeża miasta, by zaznać trochę prywatności. Wśród pól grasowało również wielu tzw. podglądaczy, którzy znali najlepsze „miejscówki” i często zabierali ze sobą za opłatą widownię. Policja wierząc, że któryś z podglądaczy na pewno musiał coś widzieć, rozpoczęła serię przesłuchań i aresztowań. Jednak nie udało się ustalić niczego konkretnego, zbrodniarz pozostawał nieuchwytny.
Przez wiele miesięcy nie doszło do kolejnego ataku, a policja nie zbliżyła się ani o krok do rozwiązania zagadki. Przełomem miała się okazać kolejna zbrodnia w czerwcu kolejnego roku w Montespertoli, gdzie zaatakowana została kolejna para młodych ludzi, Paolo Mainardi i Antonella Migliorini . Pierwsze strzały Potwora chybiły, więc Paolo zdołał zapalić silnik i ruszyć z miejsca, jednak nie zdołał uciec i gdy dosięgły go kule – auto rozbiło się w rowie nieopodal, a sprawca, najwyraźniej spłoszony, uciekł z miejsca zbrodni nie zabrawszy swojego krwawego trofeum. Chwilę później drogą przejechało auto – kierowca zobaczywszy samochód Paolo w rowie założył, że musiało dojść do wypadku i wezwał pomoc. Dopiero po przybyciu karetki odkryto, że musiała to być robota Potwora – jednak nie było wtedy czasu na rekonstrukcję wydarzeń. Paolo, pomimo rany postrzałowej głowy wciąż żył i w ciężkim stanie został przewieziony do szpitala.
Kolejnego dnia rano gazety podały zaskakującą nowinę – ofiara Potwora przeżyła i podała jego dokładny rysopis. Jednak był to tylko sprytny fortel, mający na celu wprowadzenie Potwora w popłoch. Paolo w rzeczywistości zmarł kilka godzin po przewiezieniu do szpitala nie odzyskawszy przytomności.
Ponieważ nie przyniosło to żadnego skutku, postanowiono ujawnić portret pamięciowy podejrzanego sporządzony po poprzednim zabójstwie na polach Bartoline – wcześniej śledczy się z tym wstrzymywali, ponieważ portret był niedokładny i obawiano się wybuchu paniki. Spełniły się najgorsze obawy śledczych – na policję napłynęły setki listów od mieszkańców Florencji, nagle człowiek z portretu był podobny do co drugiego sąsiada czy kolegi z pracy. Jednak znalazło się tam też dużo wartościowych wskazówek, między innymi anonimowy list z pożółkłym artykułem sprzed 14 lat o … morderstwie pary w samochodzie. Odgrzebano stare akta i odkryto, że znajdują się w nich również łuski zabrane z miejsca zbrodni. Analiza balistyczna wykazała, że… zostały wystrzelone z tej samej broni, którą zabito pozostałe pary (Ustalono to dzięki specyficznie zniekształconej iglicy pistoletu, która na każdej łusce pozostawiała charakterystyczny i niepowtarzalny ślad). Dodatkowo ta stara sprawa została rozwiązana. Czyżby morderca miał zostać w końcu ujęty?
Ofiarami tej zbrodni była Barbara Locci, żona Stefano Mele, która została złapana na zdradzie z innym mężczyzną i zabita wraz z kochankiem na miejscu przez męża. Niedługo po zbrodni Stefano został ujęty, a gdy próba parafinowa wykazała, że niedawno strzelał z broni mężczyzna przyznał się do morderstwa i został skazany. Broni użytej do morderstwa Barbary i jej kochanka nigdy nie znaleziono. Stefano utrzymywał, że wyrzucił ją do rowu.
Czy było możliwe, że to Stefano jest Potworem? Po odsiedzeniu kary w więzieniu Mele, przebywał w przytułku prowadzonym przez siostry zakonne. Był już schorowanym starcem, który postradał rozum i siostry zarzekały się, że ten człowiek nie byłby w stanie o własnych siłach opuścić budynku, a co dopiero jechać na wzgórza Florencji i kogoś zabić.
Dokładniejsze zbadanie sprawy z 1968 roku ujawniło inne sekrety: Mele podczas zabójstwa nie był sam, nie było to zabójstwo z namiętności, lecz zaplanowana egzekucja.
Na parę lat przez zabójstwem, Mele i jego żona Barbara wynajęli mieszkanie dwóm braciom z Sardynii – Francescowi i Salatore Vincich. Stefano, uznawany za człowieka prostolinijnego i wcale nie kochającego żony, szybko polubił nowych lokatorów. Mało tego – nie miał nic przeciwko romansowi jego żony z dwójką przystojnych braci. Jednak z czasem podobno burzliwa osobowość Barbary dała o sobie znać, znudziła się braćmi i zaczęła spotykać się z nowym mężczyzną, murarzem, z którym to też została później zamordowana. A „pomysłodawcami” zbrodni mieli być charyzmatyczni braci Vinci, którzy zazdrośni o Barbarę nakłonili jej męża do zabicia jej (ta historia nadawałaby się do Ojca Chrzestnego, wiem).
Jednak najbardziej przerażającym aspektem tej sardyńskiej egzekucji jest to, że w chwili morderstwa na tylnym siedzeniu samochodu spał 6 letni Natalin, syn Barbary. Przerażony chłopiec został zabrany z miejsca zbrodni i zostawiony przez ojca pod przypadkowym domem, skąd odebrała go policja. Natalin był w szoku i nie potrafił powiedzieć co widział, dopiero, gdy postraszono go, że zostanie zabrany z powrotem do martwej matki, wyznał, że widział na miejscu zbrodni ojca, Francesco lub Salvatore i jeszcze jednego mężczyznę, którego nazwał „wujkiem”. Wtedy jednak policja nie przejęła się tymi zeznaniami i aresztowała jedyne Stefano, ponieważ najłatwiej było mu udowodnić winę.
Oczywistym stało się, że któryś z towarzyszy Stefano musiał zabrać broń i to on stał się późniejszym Potworem z Florencji. Pytanie tylko, który z nich?
Zaczęto obserwować braci Vincich. Salvatore wydał się policji ciężko pracującym, uczciwym człowiekiem, natomiast Francesco gwałtownym mężczyzną utrzymującym kontakty z lokalnymi gangsterami i właśnie on nadawał się, według niedoświadczonych policjantów, idealnym kandydatem na Potwora. Francesco został aresztowany pod zarzutem współudziału w zbrodni z 1968 roku, jednak udowodnienie mu winy okazało się nad wyraz trudne.
9 września 1983 roku, w czasie gdy Francesco przebywał w areszcie, Potwór znowu uderzył. Jego ofiarami padli dwaj niemieccy turyści. Mężczyźni uprawiali seks na tyle samochodu, gdy zostali zaatakowani. Czemu tym razem Potwór zaatakował mężczyzn, skoro zdawałaby się, że zależy mu na okaleczaniu kobiet? Jeden z Niemców był drobnej budowy ciała i nosił długie gładkie włosy, więc mógł łatwo zostać pomylony przez zabójcę z kobietą.
Jednak dla policji nie oznaczało to natychmiastowego uwolnienia Francesca. Podejrzewano, że zbrodni mógł dokonać ktoś z mafijnych znajomych mężczyzny lub jego brat, chcąc uwolnić go od podejrzeń.
W końcu aresztowano za nielegalne posiadanie broni syna Salvatore i siostrzeńca Francesca – Antonia, z którym Francesco był ogromnie zżyty. Śledczy wierzyli, że ktoś z rodziny Vincich jest potworem, a wszyscy z jego otoczenia, przestrzegając prawa słynnej omerty, nie zamierzają go wydać.
Zarówno Francesco, jak i Antonio, okazali się ogromnie bystrzy; oboje wyszli obronną ręką z przesłuchań i ostatecznie zostali wypuszczeni na wolność.
W 1984 roku doszło do morderstwa Claudia Stefanacci i Pii Rontini, według znanego nam już schematu. Jednak tym razem sprawca posunął się dalej: wyrwał lewą pierś Pii i zabrał ją ze sobą. Co ciekawe, para została zamordowana zaledwie kilka kilometrów od miejsca pierwszego morderstwa z 1974 roku.
Na obrzeżach Florencji zaczęły pojawiać się znaki ostrzegające przed parkowaniem w tych miejscach po zmroku. Florentczycy już prawie nie zapuszczali się po zmroku na okoliczne wzgórza. Wyjątek stanowili turyści, często nieświadomi zagrożenia.
7 września 1985 roku zamordowano parę francuzów, Jeana Michela Kraveichvili i Nadine Mauriot, którzy biwakowali za miastem. Tym razem sprawca również usunął kobiecie pierś, którą później… przesłał sędziemu zajmującemu się sprawą.
Był to ostatni z ataków Potwora z Florencji.
Niedługo po tym zabójstwie aresztowano Salvatore Vinciego. Ponieważ nie znaleziono przeciw niemu dowodów na obecne zbrodnie, postanowiono oskarżyć go o zabójstwo swojej żony sprzed 20 lat, które wtedy uznano za samobójstwo. Gdy Salvatore przez 2 lata siedział w więzieniu, na florenckich wzgórzach nie doszło do żadnej zbrodni. Prowadzący sprawę Mario Rotella nabrał przekonania, że schwytał właściwego człowieka, jednak wciąż nie potrafił zebrać przeciw niemu dowodów.
Procesu nie można było odwlekać w nieskończoność, w końcu sąd uznał, że nie skarze Salvatore za morderstwo sprzed 20 lat z powodu braku dowodów. Salvatore wyszedł z sądu jako wolny człowiek, a policja musiała zacząć sprawę do nowa.
Postanowiono porzucić tzw. „sardyński trop” i założono, że feralna broń musiała jednak opuścić krąg Sardyńczyków. Śledztwem zajął się teraz Ruggero Perugini, który jako pierwszy w tej sprawie postanowił wykorzystać komputery. Wprowadził do bazy danych wszystkich świadków, podejrzanych i przesłuchiwanych (kilka tysięcy osób) i sprawdził, która z tych osób przebywała we Florencji w czasie każdego z zabójstw, która była skazana za przestępstwa seksualne itp. Za każdym razem na każdej liście pojawiało się jedno nazwisko – Pietro Pacciani. Dodatkowo nazwisko Paccianiego pojawiło się na jednym z listów wysłanych do policji, w którym jego sąsiedzi radzi śledczym uważne przyjrzenie się Paccianiemu.
Niedługo po ostatniej zbrodni potwora, Pacciani trafiła na trzy lata do więzienia za gwałt na swoich córkach – to by tłumaczyło, dlaczego od 1985 roku potwór nie uderzył ani razu. Jednak miażdżącym dowodem przeciwko niemu okazała się zbrodnia, której dopuścił się Pacciani w 1951 roku – nakrył swoją ówczesną dziewczynę na seksie z innym mężczyzną, rzucił się w furii na zaskoczoną parę i zadźgał nożem chłopaka, po czym zmiażdżył mu głowę kamieniem (czy wszyscy we Włoszech się zdradzają i mordują z zazdrości?).
Po przeszukaniu domu Paccianiego, nie znaleziono w nim niczego znaczącego, jednak na trawniku przed domem był nabój do strzelby, który ni stąd ni zowąd uznano za koronny dowód winy.
Wtedy właśnie włoska policja kryminalna podzieliła się na dwa obozy: zwolenników winy Sardyńczyków i zwolenników winy Paccianiego.
Pietro Pacciani nie przyznał się do winy i wielu Włochów stanęło po jego stronie, popularne stały się wtedy koszulki z napisem „I <3 Pacciani”.
W podobnym czasie profil psychologiczny Potwora sporządził Wydział Nauk Behawioralnych FBI w Quantico, jednak zupełnie nie pasował on do Pietra Paccianiego, więc został zignorowany przez włoską policję. W raporcie stwierdzono, że Potwór prawdopodobnie był impotentem, ponieważ żadna z ofiar nie została zgwałcona, a poprzez specyficzne okaleczenia zaspokajał on swoje pragnienia seksualne.
Mimo to policja uparcie trzymała się Pietra Paccianiego i w efekcie doprowadzono do jego skazania. Jednak po apelacji Pacciani został uwolniony, a później ponownie postawiony w stan oskarżenia. Zmarł ostatecznie pod koniec lat 90-tych, a sprawa do dziś pozostaje niewyjaśniona.

2 comments:

  1. A czy policja zbadała kim był "wujek" Natalina, który był obecny prz morderstwie?

    ReplyDelete
  2. Według mnie na 99% to Natalin

    ReplyDelete