Tuesday, March 22, 2016

#10 Trójkąt Bennington

Osławiony Trójkąt Bermudzki ma swojego mniej znanego odpowiednika na lądzie.
W latach 1945-50 udokumentowano tu kilka zadziwiających zaginięć. A jako, że jestem dużą fanką dziwacznych zaginięć postanowiłam się nią z Wami dziś wieczorem podzielić.
Zniknięcia miały miejsce w górach Zielonych, w niewielkim stanie Vermont na północy USA, a dokładnie w rejonie miast: Bennington, Woodford, Shaftsbury i Somerset. A "centrum" trójkąta zdaje się być góra Glastenbury.
Ofiary:
Pierwszą z ofiar był Middie Rivers, 74 letni okoliczny przewodnik. 12 listopada 1945 roku udał się na polowanie z czwórką innych mężczyzn. W drodze powrotne wyprzedził odrobinę grupę i... ślad po nim zaginął. Jedyne co udało się znaleźć to nabój do jego strzelby opodal strumyka.
Rok później, 1 grudnia zaginęła 18-letnia Paula Welden. Jej zaginięcie zostało najlepiej udokumentowane. Uczennica Bennington College udała się na kilkugodzinną wycieczkę tzw. Long Trail, czyli jednym z najstarszych pieszych szlaków w USA przebiegających przez góry Zielone. Była doświadczona w wyprawach górskich i taka wycieczka nie stanowiła dla niej problemu. Opuściła kampus studencki i stopem dojechała w pobliże szlaku. Osobą, która ją podwiozła okazał się być Louis Knapp, który przez pewien czas pozostał głównym podejrzanym o uprowadzenie Pauli. Oczyszczono go jednak szybko z zarzutów, gdy okazało się, że Welden na szlak dotarła. Odnaleziono grupę turystów, którzy spotkali Paulę na początku szlaku. Dziewczyna podeszła do nich i wypytywała o warunki i trudność szlaku. Był to ostatni raz, gdy ją widziano. Poszukiwania rozpoczęto dopiero następnego dnia rano, gdy współlokatorka Pauli poinformowała dyrekcję o jej zniknięciu. Na kilka dni w szkole zawieszono zajęcia by wszyscy uczniowie mogli pomóc w poszukiwaniach koleżanki. Niestety bez skutku, nie znaleziono najmniejszego śladu Pauli.
Trzecia ofiara zaginęła dokładnie tego samego dnia co Paula, lecz trzy lata później w 1949 roku. James E. Tetford wracał wieczorem autobusem do domu w Bennington po wizycie u krewnych. Wsiadł do autobusu, prawdopodobnie dojechał do ostatniego przystanku i praktycznie rozpłynął się w powietrzu. Nie znaleziono najmniejszego tropu sugerującego, co mogło mu się przytrafić. Ciekawe jest jednak, że torba z jego rzeczami pozostała w autobusie.
Rok później 12 października zaginął 8 letni Paul Jepson. Matka pozostawiła go na chwilę samego na tylnym siedzeniu samochodu. Gdy wróciła po chłopcu nie było śladu. Grupa poszukiwawcza nie odnalazła chłopca.
Dwa tygodnie później 53-letnia Freida Langer. wraz z kuzynem wybrała się na wycieczkę w okolice góry Glastenbury. Po przejściu niedużej odległości kobieta poślizgnęła się i wpadła do strumienia. Postanowiła prędko wrócić do obozu i przebrać przemoczone ubrania. Kuzyn miał czekać na nią przy strumieniu, lecz już nigdy nie powróciła. Prawdopodobnie nie dotarła również do obozu. I wiecie co? Tak, grupy poszukiwawcze i policja nie znalazły najmniejszego śladu kobiety. Zupełnie jak w pozostałych przypadkach. Jednak tutaj wydarzyło się coś nadzwyczajnego: w maju następnego roku odnaleziono zwłoki Freidy na otwartej polanie w pobliżu tamy Somerset, gdzie zdecydowanie nie było ich w czasie poszukiwań. Zwłoki kobiety były w stanie daleko posuniętego rozkładu więc nie udało się jednoznacznie stwierdzić przyczyny śmierci. Upiorne? Bardzo.
Zaginięcie Freidy Langer było ostatnim na tym obszarze.
Zaginięciami w Vermont zajmował się pisarz Joseph Citro, planuję dorwać gdzieś jego książki i może uda mi się dowiedzieć więcej o tej sprawie, ponieważ w Internecie nie ma za wiele. Ciężko wyciągnąć jakieś racjonalne wnioski na podstawie informacji, jakie mamy. Najsensowniejsze wydają się chyba porwania przez ufo :D Oczywiście możemy mieć do czynienia z jakimś seryjnym mordercą, który porywał ofiary i ukrywał ciała w sobie tylko znanym miejscu. A nagłe zaprzestanie zniknięć można tłumaczyć może... jego śmiercią? Ale zastanawiające są ofiary. Nie tu żadnego schematu. Seryjni zwykle porywają np. głownie prostytutki, albo dzieci itp. A tu mamy starszego mężczyznę, młodą dziewczynę, młodego mężczyznę, małego chłopca i kobietę w średnim wieku. Możliwe, ze tych zagadkowych porwań było zresztą więcej, prasa w owym czasie wyszukała kilka podobnych przypadków oddalonych od gór Zielonych. Niektóre zaginięcia można też tłumaczyć różnymi wypadkami, ktoś mógł wpaść do leja krasowego lub zarośniętej studni. Ale czemu przez tyle lat ich nie odnaleziono? No i ostatni przypadek Freidy Langer. Tutaj chyba w 99% procentach możemy przypuszczać morderstwo. Ktoś musiał umyślnie podrzucić zwłoki tej kobiety niedaleko miejsca skąd ją uprowadził.
Przyznaję, ze to jedna z dziwniejszych spraw jakie znam. Macie jakieś pomysły, co mogło przydarzyć się tym ludziom?

Źródła:
 https://mysteriousuniverse.org/2015/07/the-mystery-disappearances-of-the-bennington-triangle/
 https://en.wikipedia.org/wiki/Bennington_Triangle
 https://allthatsinteresting.com/bennington-triangle


4 comments:

  1. Post sprzed co prawda 4 lat, ale dopiero dzisiaj usłyszałam o tych sprawach. Od razu zaznaczam, że zdrowy rozsądek nakazuje mi odrzucić wersję zdarzeń opartą na potworach czy porwaniu przez obcych. Niestety, na tej planecie najgorszym i jedynym potworem jest człowiek. Wydaje mi się, że są dwa w miarę logiczne wyjaśnienia. 1. W tamtym rejonie i w tamtym okresie grasował zabójca. Co prawda, na pierwszy rzut oka nie widać żadnego schematu co do wyboru ofiar, ale myślę, że to może być właśnie klucz. Pozorny brak schematu. Każda ofiara była inna, różnice nie dotyczyły tylko wieku czy płci. Te ofiary były NAPRAWDĘ zupełnie różne. Być może każdą traktował jako kolejne wyzwanie albo tak różny wybór ofiar miał zatrzeć ślady, odciągnąć uwagę. Sprawca pozostał nieuchwytny, więc musiał mieć nieco rozumu w głowie. Jedyny zaginiony, który nie pasuje do schematu to James E. Tetford, który zaginął jadąc autobusem. Nieznane są niestety szczegóły zaginięcia. Myślę, że mężczyzna jednak wysiadł na wcześniejszym przystanku... A jeżeli nie to może któryś z pasażerów lub sam kierowca był kimś więcej niż tylko świadkiem, ale to już tylko gdybanie. Ten przypadek po prostu tu mi nie pasuje. A co do nagłego przerwania procederu zaginięć - myślę, że albo morderca zmarł, albo przeniósł się w inne miejsce. Warto by poszperać po kronikach kryminalnych USA czy np. 3 stany dalej nieco później nie było podobnych morderstw. Seryjni w końcu zawsze łapią pewien schemat. Tu schemat może być niepozorny, ale z czasem mógł znaleźć typ ofiar - obstawiałabym tu kobiety podobne do Friedy. Mógł zostawić ciało, aby pochwalić się swoją zbrodnią, może dopiero ta mu się udała w mniemaniu chorego umysłu. 2. Z racji tego, że do zaginięć dochodziło w pobliżu jednego konkretnego miejsca na szlaku to zbadałabym to miejsce, nawet po tylu latach. Być może istnieje w jego okolicach podziemny tunel, jakaś zapaść gdzie trzy z powyższych ofiar wpadły (niewątpliwie jednak ostatnia ofiara została zamordowana i nie pasuje do schematu, a James E. Tetford jest niepasującym przypadkiem w ogóle).

    ReplyDelete
    Replies
    1. A, no i Frieda zaginęła 2 tygodnie po małym Paulu. Tak krótki odstęp czasu mógł spowodować, że sprawca spanikował i stamtąd uciekł. Seryjni często panikują - no dobra, nie wszyscy jeśli są tak pewni siebie jak Bundy chociażby - ale ten wyglądał na raczkującego seryjnego, morderstwo musiał traktować jak swego rodzaju doroczne święto. W pewnym momencie przeholował i zabił już po 2 tygodniach (niedosyt po dziecku?). To mogło go przestraszyć, stąd Frieda była ostatnia na tym terenie. Sporo tu spekulacji, ale NIKT nie może się samoistnie rozpłynąć w powietrzu. NIKT. To sprzeczne z fizyką :)

      Delete